poniedziałek, 25 października 2010

57 dni, 7 krajów, 17 tyś km, 77 mln wrażeń.

Pomysł na podróż zrodził się mniej więcej o tej porze rok temu. Wszystko zaczyna się od marzeń, ale najważniejszym momentem jest przekonanie się, że "da się". Od tego do właściwego wyjazdu jest już tylko krok.
Ostateczna trasa na GoogleEarth
Początkowo miał być tylko transsib, potem pomyśłałem, że Chiny w sumie są blisko, a kraj ten od dłuższego czasu mnie intrygował (chociaż przyznaję, że powierzchownie). Potem doszła jeszcze Mongolia. Przygotowania do wyjazdu sprowadziły się do przeczytania tysiąca podobnych blogów, reportaży, Lonely Planetów, przestudiowania Google Maps i rozkładów jazdy rosyjskich i chińskich kolei. W lutym podjęliśmy nieodwołalną decyzję, że jedziemy bookując bilety powrotne z Szanghaju. Wtedy też trasa przybrała kształtów - jak można się domyślić, nie tak łatwo wykonać plan w takiej wyprawie (i dobrze!). Co z tego wyszło przedstawia czerwona wstęga na mapce obok.

Wizy chińska i mongolska
W kwietniu przyszedł czas zainteresowania się sprawami wizowymi. Poszło dość gładko i udało się nawet dostać wizę rosyjską na miesiąc, a nie standardowo na 2 tygodnie. Niestety w Krakowie nie ma konsulatów ani Chin ani Mongolii i żeby dostać wizy trzeba było a) pojechać samemu do Warszawy b) skorzystać z pośrednictwa. Wybrałem wariant B i myślę, że wyszło mi to na dobre, chociaż paszport dostałem na dzień przed wyjazdem. Lepiej późno niż wcale...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz