środa, 18 kwietnia 2012

Plaże Kerali


Do Kollam wybrałem się pociągiem bez rezerwacji miejsca, więc sporo trasy przestałem. Wejście do jakiegokolwiek pociągu w Indiach jest wyzwaniem i czasami nie trzeba wielkich tłumów (chociaż zwykle można na to liczyć). Bez względu na wszystko ludzie zabijają się przy wchodzeniu, szarpiąc i przepychając, przy czym kobiety swym zacietrzewieniem przebijają babcie-emerytki wsiadające do krakowskiego MPK. O ile to nie pociąg w Bombaju, który zatrzymuje się na 20 sekund i gdzie TRZEBA się pchać, bo inaczej się nie wejdzie, zwykle omijam ten cyrk i wsiadam ostatni. Miejsca i tak nigdy nie ma. :)
Po jakiejś godzinie miejsc parę się zwolniło i udało mi się usiąść. Krajobraz za oknem to typowy widok z tego stanu – wody zalewowe, mokradła, palmy kokosowe. Zielono, bardzo zielono. Wieczorem, gdy dotarłem na stację musiałem odczekać trochę czasu, bo rozszalała się burza, a jako że ponoć to pora sucha w pełni, to nie wziąłem żadnego parasola. Jak widać pogoda stała się nieprzewidywalna nawet i tutaj, nie tylko u nas.
Nazajutrz na ulicy wpadłem na pochód słoni przebranych w rytualne stroje, zmierzający w kierunku głównej świątyni, gdzie miały się odbyć wieczorem uroczystości. Procesje schodziły się z różnych części miasta. Przed słoniami maszerowali chłopcy uzbrojeni w bębny i rogi. Słonie były pomalowane i ozdobione girlandami i innymi ozdobami. Po obu stronach drogi zbierali się ludzie odbierając od słoni błogosławieństwa, jako że w hinduizmie to jedne z najbardziej czczonych zwierząt. Wyglądają naprawdę uroczo i pokornie znoszą wszystkie uroczystości, ale zastanawiam się co sobie o tym teatrze myślą. Podobno dość często się zdarza, że w upale słonie tracą zmysły i tratują wszystko dookoła.
Dzień ten jednak stał pod znakiem plaży. Jedną z najbardziej znanych plaż w tym regionie jest Varkala. Udałem się tam pociągiem, a na stację zostałem podwieziony przez ludzi, których przypadkowo zapytałem o drogę na dworzec. Odpalili auto i wwieźli mnie wręcz na peron. Do pociągu było chwilę, więc wybrałem się na plażę w mieście Kollam, która była niczego sobie. Szeroka złota piaszczysta plaża, praktycznie pusta, bo żar lał się z nieba, a w mieście niespecjalnie dużo białasów chętnych by poparzyć się na różowo. Lokalni już dawno zczarnieli od słońca.
Na plażę w Varkali znów zostałem podwieziony! Tym razem przez rybaka na motorze. Naprawdę nie mogę się nachwalić jak dobrzy są ludzie w tej części Indii. Plaża w Varkali jest zdecydowanie najpiękniejszą jaką widziałem w tym roku (hmmm… ale konkurencja tutaj mała), i może nawet znalazła by się w top10 plaż na jakich kiedykolwiek byłem. Złota szeroka plaża rozciągnięta wzdłuż czerwonych klifów. Ocean dość wzburzony, ale przy brzegu ludzie taplali się w wodzie. Na wodę wypływali też rybacy by po 2 godzinach wrócić z pełnymi sieciami.
Ostatnim etapem na dzień było dotarcie do Trivandrum albo jak kto woli po nowemu Thiruvananthapuram – stolicy stanu Kerala. Po drodze miałem przymusowy postój w miejscowości o uroczo brzmiącej nazwie Kallamballam, gdzie musiałem zmienić autobus, a rozpętała się fatalna burza. Na przedmieścia Trivandrum dotarłem już po zmroku. Odebrałem mnie mój host z CS – Ted. Kolejne 2 dni przyszło mi mieszkać z uroczą rodzinką w małym domku na przedmieściach. Ozdobą domu jest 4-letnia Alicia, dziecko złoto do schrupania. 
Zaliczyłem kolejną z plaż tego rejonu Kovalam, która okazała się dość urocza, ale bardziej turystyczna niż ta w Varkali i mniej przypadła mi do gustu. Zostałem również obwieziony po mieście przez kolejnego CSera – Sashikumara, który obwiózł mnie na swoim motorze po mieście pokazując chyba wszystko co warto w nim zobaczyć. Nie jest to wiele, ale mimo wszystko miasto przypadło mi do gustu. Mimo to, że jest to stolica Kerali i miasto liczy pewnie koło miliona mieszkańców, to nie czuje się atmosfery metropolii, a raczej prowincjonalnego miasteczka. Ot, nasz Tarnów. Sporo w nim zieleni, małe uliczki, i jedynie kilka większych budynków. Godne uwagi są jedne świątynie, z których Padmanabhaswamy jest ponoć jedną z bogatszych w całych Indiach. Niestety wstęp do wewnątrz jedynie dla wyznawców hinduizmu. Warto też zwiedzić rejon Pałacu i Muzeum Napiera, w którym znajduje się sporo wartościowych eksponatów. 
Przyszła pora pożegnać się z Keralą, który jest bez wątpienia moim ulubionym stanem w Indiach. Następne Tamil Nadu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz