środa, 23 lutego 2011

Nad Oceanem.

Plaża Klayar
Kolejny weekend spędziłem na południu wyspy nad brzegiem Oceanu Indyjskiego. Zaprosił mnie znajomy z AISEC, dzięki któremu jestem gdzie jestem. Z Surabayi do Pacitan pojechaliśmy nocą z piątku na sobotę tzw. 'travel' - 8-osobowym busem, który kursuje po stałej trasie między miastami. Po rezerwacji miejsca, bus zabiera pasażerów z dowolnego miejsca. Jak na warunki indonezyjskie bardzo wygodnie, ale ciężko się wyspać. Mimo, że miejsca w środku jest dużo i można się rozsiąść, to drogi jawajskie zapewniają sporo atrakcji (nawet nocą). Kierowcy są tutaj naprawdę szaleni, zwłaszcza autobusów. Akurat nasz kierowca był spokojny, ale na drogach nie brakuje tu wariatów. Wyprzedzanie na trzeciego, czwartego czy piątego jest tutaj na porządku dziennym. Kierowcy autobusów wyprzedzający zwykle nie przejmują się czy nadjeżdża coś z przeciwka. Ma się im po prostu ustąpić z drogi, zjeżdżając na pobocze. Mój 'ulubiony moment' to jak przed nami jechały 2 załadowane ciężarówki i policja a mimo wszystko ciagle byliśmy wyprzedzani przez autobusy bez żadnej reakcji policjantów. 


Plaża Serau


Na miejsce dojechaliśmy o 5. rano po około 8 godzinach w busie. Pacitan to tzw. kabupaten - dystrykt na które dzieli się prowincja. Położony jest na południowym wybrzeżu wyspy, tuż przy granicy z prowincją Jawa Środkowa. Słynie z pięknego górzystego krajobrazu kontrastującego z wybrzeżem Oceanu Indyjskiego. Mieszkańcy dumni też są z faktu, że obecny prezydent kraju - Susilo Bambang Yudhoyono pochodzi właśnie stąd. W domu znajomego w pokoju gościnnym wisi nawet jego portret. Nie mam porównania, ale ciekawy czy takie ołtarzyki są w innych indonezyjskich domach. Domyślam się jednak, że to jedynie lokalny patriotyzm, a poza tym głowa rodziny pełni również funkcje społeczne. 
Goa Gong
Pierwszy kontakt z oceanem można porównać do spotkania z wulkanem. Zabiera dech w piersiach. Nawet w pogodny i bezchmurny dzień fale oceanu mają sporą siłę i z impetem wdzierają sie na ląd. Pierwsza plaża na której byliśmy jest piaszczysta i rozciąga się przez około 4 km na południe od miasteczka. Na plaży pełno sporej wielkości krabów. Ciężko jednak wejść do wody, fale są dość duże i pływanie jest dość niebezpieczne.
Drugiego dnia byliśmy na innych plażach na zachód od Pacitan, które były jeszcze pięknejsze. Plaża Serau położona na niewielkim półwyspie ma kilka stron. Wybrzeże tutaj jest bardziej kamieniste, urwiska nad brzegiem dość strome i niebezpieczne. Na wzgórzach sporo skał wulkanicznego pochodzenia. O pływaniu można zapomnieć fale są naprawdę silne i wysokie. Wpatrywać się w nie można jednak bez końca.
Po drodze na kolejną plażę zwiedziliśmy jaskinię Goa Gong położoną w zboczu jednego ze wzgórz. Jaskiń w tym rejonie podobno jest kilka, jednak ta jest największa i ma przygotowaną dla turystów trasę. We wnętrzu można zobaczyć stalaktyty, stalagmity, stalagnaty, draperie, ściany naciekowe... wszystko czego sobie od jaskini można życzyć.
Plaża Klayar jest chyba najbardziej turystyczną  i najbardziej przyjazną dla plażowiczów. Można nawet wejść trochę do wody, ale o większym pływaniu trzeba zapomnieć. Zresztą trzeba być dość uważnym, bo na brzegu sporo jest jeżowców, rozgwiazd, a w wodzie podobno są też meduzy. Tak czy inaczej pierwsze spotkanie z oceanem uważam za jak najbardziej udane i czekam na następne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz