poniedziałek, 25 października 2010

Pociągi, pociągi...

23 czerwca o 19.20 czasu moskiewskiego z Dworca Kazańskiego odjechał pociag do Kazania. Niestety bez nas... RŻD to niestety nie PKP i pociągi przyjeżdżają i odjeżdżają punktualnie. Mimo wszelkich starań, 2 minuty były wyrokiem i już drugi rok z kolei i nie uda się zobaczyć Kremla w Kazaniu. Mówi się trudno... Jak to mówią первый блин комом.
Plac Trzech Dworców w Moskwie
Trzeba było szybko działać i po kwadransie chodzenia z plecakami po dworcu w kółko, bo każdy mówił, że bilety zwraca się za tym tutaj rogiem w końcu trafiliśmy. Za niewykorzystany bilet można zyskać dość duży procent zwrotu, zależy jak szybko się go zwróci. Jedynie słuszną decyzją było jechać prosto do Jekaterynburga, stamtąd mieliśmy już bilety dalej. Niestety jedyną opcją na dalszą podróż był bilet kupiejny, dość drogi, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Pociąg za dwie godziny z Dworca Jarosławskiego, który jednak znajduje się vis a vis Kazańskiego.
Peronowy supermarket
Jak do tej pory zawsze jeździłem plackartami, w kupe byłem pierwszy raz. Przedziały wyglądają jak nasze, tyle, że z kuszetkami, miejsca na bagaż jest więcej niż w plackarcie i można zamknąć przedział na noc. Nasze coupe dzieliliśmy początkowo z dość komunikatywnymi Rosjankami w średnim wieku. Pierwsza z nich wysiadała dość wcześnie (chyba w Wiatce), a na jej miejsce przyszła młoda korpulentna Rosjanka o szczątkowych predyspozycjach komunikacyjnych. Druga, o wiele bardziej komunikatywna, wracała w rodzinne strony do Abakanu (dokąd jechał pociąg), z Estonii, gdzie pracowała. Mówiła, że za każdym razem gdy jedzie tym pociągiem wpada na podróżników, w tym Meksykańczyków, którzy jechali dookoła świata i mówili po rosyjsku (chciałbym to usłyszeć! :))
Typowy krajobraz zza okna
Krajobraz za oknem pociągu - kto jechał wie, kto nie jechał nie ma co żałować (nie żebym odradzał wyjazd!). Nonstop lasy głównie brzozowe, z czasem więcej drzew iglastych, mało ekscytujące ukształtowanie terenu, czasami jakaś rzeka, wioska z drewnianymi domkami, rzadziej miasto. Na dłuższych stacjach można oczywiście zrobić na peronie zakupy, po zdzierskich cenach. Przejeżdżaliśmy przez Perm - podobno jedno z najbardziej kryminalnych miast Rosji (nie wiem dlaczego, tak gdzieś przeczytałem), zmierzając do pierwszego przystanku na trasie - Jekaterynburga.

2 komentarze:

  1. Maćku, koniecznie musisz trafić do Kazania! Do trzech razy...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie to sobie powtarzać... za 3. razem musi się udać :)

    OdpowiedzUsuń