środa, 27 października 2010

Coraz bliżej perły Syberii.

Jak wspomniałem w poprzednim poście, bardzo ważne, żeby trafić na dobry pociąg. Poprzednia plackarta była świetna, teraz... dużo gorzej. Pociąg stary, z drewnianymi nieuchylającymi się oknami, w środku sauna, cieszyłem się, że zmysł powonienia u mnie kiepski. Ulokowaliśmy bagaże jakoś na naszych górnych plackartach, ale przy schodzeniu musnąłem stopą stół, co wywołało wściekłość u sąsiadów z dołu - babuszki z dieduszką jadącymi w stare strony. Nie był to idealny początek znajomości. Jechali z Jarosławia do Czyty, a więc trochę już byli w drodze. Mieli przy sobie zapas prowiantu, którym spokojnie można by obdzielić nie sam wagon, ale cały pociąg (łącznie z przyprawami) i regularnie zajmowali się jego uszczuplaniem. Ciekawość w stosunku do inostranców szybko jednak wzięła górę nad false startem w nawiązywaniu znajomości i gdy zszedłem na dół, zaczęli wypytywać кто вы, откуда i почему. Dziadek na wiadomość, że Antoine jest "prawdziwym" Francuzem niemal chciał go dotknąć. Ciekawe było usłyszeć też, że dla nich Rosjan Polska to odległy kraj. Mimo tego, że przeprowadzili się do córki w Jarosławiu, korzenie ciągle tkwiły tam gdzie się spędzili większość życia - na Dalekim Wschodzie. Nigdy nie byli za granicą, dlatego pytaniom nie było końca, sami też mieli sporo historii do podzielenia się. Na pogawędkach minął czas do samego wieczora. Nad ranem poznaliśmy też Pawła, Rosjanina z Abakanu, studenta japonistyki, który też jechał do Chin, ale nieco inną trasą niż my.
Tradycyjne okiennice
Pociąg wjechał na stację w Irkucku położoną nad samym brzegiem Angary (jedynej rzeki która wypływa z Bajkału) tradycyjnie punktualnie co do minuty. Mieszkanie Spike'a u którego mieliśmy nocować miało być dość niedaleko od dworca, więc poszliśmy w tym kierunku. Prawobrzeżny Irkuck położony jest na wzgórzach. Po brukowanych ulicach chodzą stare tramwaje, a powietrze wypełniały pyłki topoli w ilościach przypominających śnieg. Dotarliśmy na miejsce do tradycyjnego drewnianego domu, ale nikt nie otwierał. Ze środka odezwał się tylko pies. Poczekaliśmy trochę w towarzystwie kota z wyraźnie zaburzonymi zdolnościami psychofizycznymi i przypuściliśmy drugi atak na drzwi, tym razem już skuteczny. Okazało się, że po prostu zaspali, a do szczekania psa już tak przywykli, że nie zwrócili uwagi. Na szczęście okazały się to "złe miłego początki", bo później było już tylko lepiej. Spike mieszkał z Alex, która uczyła angielskiego w tej samej szkole, psem dogiem (nie widziałem w życiu większego), parą kotów sfinksów (rasa, która nie ma sierści) i karaluchami (ale w akwarium). Zaraz po tym jak się rozpakowaliśmy, Spike zapytał czy nie zgodzilibyśmy się pomóc jego znajomym z lokalnej telewizji i nakręcić z nami reportaż. Ekipa szybko przyjechała. Musieliśmy przynajmniej częściowo spakować swoje bagaże, wyjść na ulicę i udawać utrudzonych drogą. Reportaż miał być o CouchSurfingu, o którym sporo pewnie słyszało, a kto nie zna to radzę się zapoznać. ;) Ogólnie sporo było zabawy i śmiechu. Nie spodobało się tylko sąsiadce, która groziła wezwaniem milicji. Chyba po prostu była rozczarowana, że nie dostała nawet małej rólki. 


Christmas came early...
Po południu przyszedł czas na spacer po centrum Irkucka. Miasto wielkością zbliżone do Wrocławia. W centrum sporo drewnianej zabudowy, słynne piękne okiennice pomalowane na różne kolory. Jest i Lenin, teatr i parę świeżo odremontowanych klasztorów. W mieście procent samochodów z kierownicą po prawej stronie (sprowadzanych z Japonii) był już zdecydowanie większy (myślę, że nawet 60-70%). Coraz więcej też ludzi o azjatyckich rysach twarzy. Chociaż już od dawna byliśmy w Azji, w żaden sposób się tego póki co nie odczuwało. Może jedynie różnica czasu - między Polską a Irkuckiem 7 godzin. Znalazła się też informacja miejska, która była świeżo otwarta. Załatwili nam bilety na marszrutkę na Olchon (wyspę na Bajkale) na następny dzień. 

2 komentarze:

  1. Ciebie dorwali w Irkucku z kamerą, a mnie w Jekaterynburgu z mikrofonem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak życie VIP... gdzie się nie obejrzysz to Ci dyktafon podtykają pod nos, to paparazzi atakują. Ech, ciężkie życie. ;)))

    OdpowiedzUsuń