Do Kollam wybrałem się pociągiem bez rezerwacji miejsca,
więc sporo trasy przestałem. Wejście do jakiegokolwiek pociągu w Indiach jest
wyzwaniem i czasami nie trzeba wielkich tłumów (chociaż zwykle można na to
liczyć). Bez względu na wszystko ludzie zabijają się przy wchodzeniu, szarpiąc
i przepychając, przy czym kobiety swym zacietrzewieniem przebijają
babcie-emerytki wsiadające do krakowskiego MPK. O ile to nie pociąg w Bombaju,
który zatrzymuje się na 20 sekund i gdzie TRZEBA się pchać, bo inaczej się nie
wejdzie, zwykle omijam ten cyrk i wsiadam ostatni. Miejsca i tak nigdy nie ma.
:)
Po jakiejś godzinie miejsc parę się zwolniło i udało mi się
usiąść. Krajobraz za oknem to typowy widok z tego stanu – wody zalewowe,
mokradła, palmy kokosowe. Zielono, bardzo zielono. Wieczorem, gdy dotarłem na
stację musiałem odczekać trochę czasu, bo rozszalała się burza, a jako że ponoć
to pora sucha w pełni, to nie wziąłem żadnego parasola. Jak widać pogoda stała
się nieprzewidywalna nawet i tutaj, nie tylko u nas.
Nazajutrz na ulicy wpadłem na pochód słoni przebranych w
rytualne stroje, zmierzający w kierunku głównej świątyni, gdzie miały się odbyć
wieczorem uroczystości. Procesje schodziły się z różnych części miasta. Przed
słoniami maszerowali chłopcy uzbrojeni w bębny i rogi. Słonie były pomalowane i
ozdobione girlandami i innymi ozdobami. Po obu stronach drogi zbierali się
ludzie odbierając od słoni błogosławieństwa, jako że w hinduizmie to jedne z
najbardziej czczonych zwierząt. Wyglądają naprawdę uroczo i pokornie znoszą
wszystkie uroczystości, ale zastanawiam się co sobie o tym teatrze myślą.
Podobno dość często się zdarza, że w upale słonie tracą zmysły i tratują
wszystko dookoła.
Dzień ten jednak stał pod znakiem plaży. Jedną z najbardziej
znanych plaż w tym regionie jest Varkala. Udałem się tam pociągiem, a na stację
zostałem podwieziony przez ludzi, których przypadkowo zapytałem o drogę na
dworzec. Odpalili auto i wwieźli mnie wręcz na peron. Do pociągu było chwilę,
więc wybrałem się na plażę w mieście Kollam, która była niczego sobie. Szeroka
złota piaszczysta plaża, praktycznie pusta, bo żar lał się z nieba, a w mieście
niespecjalnie dużo białasów chętnych by poparzyć się na różowo. Lokalni już
dawno zczarnieli od słońca.
Na plażę w Varkali znów zostałem podwieziony! Tym razem
przez rybaka na motorze. Naprawdę nie mogę się nachwalić jak dobrzy są ludzie w
tej części Indii. Plaża w Varkali jest zdecydowanie najpiękniejszą jaką
widziałem w tym roku (hmmm… ale konkurencja tutaj mała), i może nawet znalazła
by się w top10 plaż na jakich kiedykolwiek byłem. Złota szeroka plaża
rozciągnięta wzdłuż czerwonych klifów. Ocean dość wzburzony, ale przy brzegu
ludzie taplali się w wodzie. Na wodę wypływali też rybacy by po 2 godzinach
wrócić z pełnymi sieciami.
Ostatnim etapem na dzień było dotarcie do Trivandrum albo
jak kto woli po nowemu Thiruvananthapuram – stolicy stanu Kerala. Po drodze
miałem przymusowy postój w miejscowości o uroczo brzmiącej nazwie
Kallamballam, gdzie musiałem zmienić autobus, a rozpętała się fatalna burza.
Na przedmieścia Trivandrum dotarłem już po zmroku. Odebrałem mnie mój host z CS
– Ted. Kolejne 2 dni przyszło mi mieszkać z uroczą rodzinką w małym domku na
przedmieściach. Ozdobą domu jest 4-letnia Alicia, dziecko złoto do
schrupania.
Zaliczyłem kolejną z plaż tego rejonu Kovalam, która okazała
się dość urocza, ale bardziej turystyczna niż ta w Varkali i mniej
przypadła mi do gustu. Zostałem również obwieziony po mieście przez kolejnego
CSera – Sashikumara, który obwiózł mnie na swoim motorze po mieście pokazując
chyba wszystko co warto w nim zobaczyć. Nie jest to wiele, ale mimo wszystko
miasto przypadło mi do gustu. Mimo to, że jest to stolica Kerali i miasto liczy
pewnie koło miliona mieszkańców, to nie czuje się atmosfery metropolii, a
raczej prowincjonalnego miasteczka. Ot, nasz Tarnów. Sporo w nim zieleni, małe
uliczki, i jedynie kilka większych budynków. Godne uwagi są jedne świątynie, z
których Padmanabhaswamy jest ponoć jedną z bogatszych w całych Indiach. Niestety wstęp
do wewnątrz jedynie dla wyznawców hinduizmu. Warto też zwiedzić rejon Pałacu i
Muzeum Napiera, w którym znajduje się sporo wartościowych eksponatów.
Przyszła pora pożegnać się z Keralą, który jest bez
wątpienia moim ulubionym stanem w Indiach. Następne Tamil Nadu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz