Boryspol. Znów lotnisko. Znów w drodze. Tym razem wywiewa mnie do Indii.
Czekam właśnie na samolot do Delhi.
Kilka tygodni spędzonych w Polsce, dobrze mi zrobiły, ale czas w drogę. Bo
tutaj czuję się najlepiej. Dziękuję wszystkim, których przez ten czas spotkałem,
zwłaszcza swojej rodzinie, która jest ze mną, co dla bardzo ważne. Wiecie,
że chcę inaczej i chociaż zdaję sobie sprawę, że to nie życie, które byście dla
mnie wybrali to nie możecie za mnie decydować. Doceniam to bardzo.
Dziękuję wszystkim przyjaciołom, którzy mnie wspierają na duchu i
dopingują. Wiara we mnie, że się uda dodaje mi skrzydeł. Dziękuję też tym,
którzy w głębi serca powątpiewają i czekają, że powinie mi się noga. Na pewno
tak będzie, bo nie myli się ten kto nic nie robi w życiu, a ja ze swoich błędów
się uczę. Jesteście dla mnie sporą motywacją.
Jutro wcześnie rano indyjskiego czasu (+4,5 godziny CET) wyląduję w Delhi.
Nie będę specjalnie pisać jakie mamy plany. Część z Was wie mniej więcej, część
nie i niech tak zostanie. Postaram się pisać bloga bardziej regularnie niż
ostatnio. Czytajcie.
Nie byłoby zabawy gdyby mój wylot Polski obył się bez przygód. Na lotnisko
wybierałem się autobusem miejskim w Warszawie. Dzięki korkom mój autobus
spóźnił się i czas podróży, który miał wynosić 40 minut wydłużył się, a pech
chciał, że kontroler pojawił się w autobusie akurat w 2 minuty po przekroczeniu
jego ważności. Panu kontrolerowi, który był wyjątkowo niewyrozumiały (do
lotniska miałem 2 przystanki) życzę udanego gestapowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz